Dlaczego nie potrafisz mówić po angielsku?

Wyobraź sobie, że podchodzi do Ciebie na ulicy brytyjski turysta i pyta po angielsku, gdzie jest dworzec… Nagle ogarnia Cię panika. Wiesz dobrze, jaką drogą powinien pójść, ale nie jesteś w stanie wydobyć z siebie ani słowa. Jak to powiedzieć po angielsku? Czujesz olbrzymią frustrację i poczucie bezradności. Uczysz się języka angielskiego już jakiś czas, idzie Ci dobrze wypełnianie ćwiczeń, siedzisz godzinami nad książkami i zapamiętujesz słówka… Ale nie jesteś w stanie przeprowadzić nawet najprostszej rozmowy.

Zadajesz sobie pytanie: Dlaczego tak jest? Co robię źle? Czy brak mi może talentu? Czemu nie jestem w stanie poradzić sobie z mówieniem po angielsku? Jeśli czujesz, że to o Tobie mowa i chcesz to zmienić, zapraszam Cię do przeczytania tego artykułu.

List, który zmienił wszystko…

Pewna inspirująca historia jest doskonałym punktem wyjścia do zrozumienia, w czym tak naprawdę tkwi problem.

Były trudne lata 60. XIX wieku. Pewnego dnia, w małej miejscowości Port Huron, położonej nad jednym ze słynnych jezior w Stanach Zjednoczonych, kilkuletni chłopiec wrócił do domu ze szkoły, trzymając w ręku zalakowaną kopertę. Już przekraczając próg domu zaczął wołać swoją mamę:

– Mamo, dyrektor przekazał ten list. Powiedział, że tylko Ty możesz go przeczytać. Ale powiedz mi, co jest w nim napisane. Jestem taki ciekawy…

Matka wzięła do ręki kopertę, założyła okulary i zaczęła czytać, zalewając się łzami.

„Pani syn jest geniuszem. Nasza szkoła jest dla niego zbyt mała. Nie mamy dość dobrych nauczycieli, którzy mogli by go jeszcze czegoś nauczyć. Powinna Pani uczyć go sama w domu”.

Kobieta wzięła na ręce syna i z dumą w głosie powiedziała, że w takim razie od dziś to ona zajmie się jego edukacją.

Wiele lat później, gdy ten mały chłopiec wychowany nad jeziorem Huron, wówczas już jako siwowłosy mężczyzna, powrócił do rodzinnego domu, by uporządkować dokumenty po zmarłej jakiś czas wcześniej matce. W jednej z szafek znalazł zgiętą w pół kopertę, w której znajdowała się pożółkła kartka. Pamiętał ją doskonale. Był to list, który przekazał jego mamie dyrektor szkoły.

Mężczyzna otworzył kopertę i zaczął czytać:

„Pani syn jest niedorozwinięty. Nie może uczyć się w naszej szkole. Został z niej dziś usunięty”.

W oczach mężczyzny pojawiły się łzy.

Tego samego wieczora w swoim pamiętniku zapisał następujące zdanie:

Thomas Alva Edison był niedorozwiniętym dzieckiem, ale jego matka sprawiła, że stał się największym geniuszem stulecia”.

A co o Tobie napisaliby w liście nauczyciele?

Wiesz, czego uczy ta historia? Że tak naprawdę nie ma to znaczenia.

Ważne jest to, w co my sami wierzymy

Ale to właśnie szkoła jest najważniejszym źródłem problemów, przez które Twój angielski stoi w miejscu.

Na podstawie pracy z moimi uczniami i uczestnikami warsztatów, wyróżniłem sześć najważniejszych przyczyn, z których wynikają Twoje trudności. Moim celem jest pokazać Ci, gdzie leży problem, by łatwiej było Ci go pokonać.

Jakie są to zatem przyczyny?

1. Uczysz się nie tak, jak trzeba

System edukacji szkolenej opierał się przez stulecia na zasadzie, którą studenci nazywali 3Z: „zakuć, zdać, zapomnieć”. Przez długie lata nauka w szkole polegała de facto na zapamiętywaniu faktów, dat, wzorów, słówek itp.

Były ku temu dwie główne przyczyny: po pierwsze, ludzie nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, jak funkcjonuje mózg i w jaki sposób się tak naprawdę uczymy; po drugie, zapamiętany materiał jest łatwiejszy do sprawdzenia w czasie różnych egzaminów i sprawdzianów, bez których przecież nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić naszego systemu nauczania.

I rzeczywiście. Na lekcji historii łatwiej jest ocenić, czy ktoś pamięta daty panowania królów – bo albo je potrafi wymienić, albo nie – niż, czy rozumie przyczyny przemian społecznych i gospodarczych na świecie. Podobnie na lekcjach angielskiego – łatwiej zrobić kartkówkę ze słówek niż ocenić, czy ktoś potrafi skutecznie porozumieć się w tym języku.

Mimo że badania nad funkcjonowaniem mózgu poszły znacząco naprzód w ostatnich dziesięcioleciach, szkoła wciąż zdaje się tkwić w tym samym miejscu.

Aby zrozumieć lepiej, w czym rzecz, musimy zrozumieć, jak działa nasza pamięć. Doskonale opisuje to włoski poliglota Luca Lampariello, który w książce „Jak uczyć się języków”, wspomina o dwóch rodzajach pamięci: deklaratywnej i proceduralnej.

Ta pierwsza to pamięć przywoływania informacji. Jeśli pytasz się kogoś, co jadł na śniadanie, jak nazywa się ostatni król Polski albo jak powiedzieć po angielsku „chrząszcz”, musi on skorzystać z tej właśnie pamięci, by wydobyć z mózgu tę zapisaną w nim wcześniej informację.

Ale istnieje też drugi rodzaj pamięci, który jest zupełnie pomijany w większości szkół, a stanowiący tak naprawdę klucz do nauki języków.

Czy potrafisz pływać albo jeździć na rowerze?

Jeśli tak, robisz to właśnie dzięki pamięci proceduralnej.

To pamięć, która pozwala nam w czasie ułamków sekund przypomnieć sobie kolejność i układ różnych czynności lub elementów, a następnie przełożyć to na praktyczne działanie. A czyż to nie na tym polega właśnie mówienie w języku obcym?

Twoim pierwszym błędem jest zatem skupianie się na pamięci deklaratywnej, a nie proceduralnej w nauce. Spędzasz godziny ucząc się słówek lub reguł gramatycznych, a nie poświęcasz ani chwili na praktyczne używanie języka. Czyż nie mam racji? Skup się zatem na tym, by zacząć używać aktywnie języka w ramach swoich możliwości. W ten sposób będziesz w stanie wyćwiczyć pamięć proceduralną, aby zautomatyzować wzorce i struktury językowe.

Pamiętaj, że nie da się nauczyć jazdy samochodem tylko w oparciu o zajęcia teoretyczne. Z językiem jest podobnie.

2. Nie wiesz, jak się uczyć

Z pewnością czasem nachodzi Cię chęć na to, by pouczyć się angielskiego. Ale nie podejmujesz wówczas działania. Masz wrażenie, że brak Ci wystarczającej motywacji, ale jest to błędne przekonanie. Tak naprawdę brak Ci czegoś innego – nie wiesz, jak masz się uczyć i co konkretnie robić.

A gdy już zdecydujesz się zabrać za naukę, pozostaje Ci jedno rozwiązanie, czyli kopiowanie tego, co już znasz. Zaczynasz się więc uczyć, jak w czasach szkolnych. Wkuwasz słówka, wypełniasz ćwiczenia, włączasz nagrania. Nie masz jednak przekonania, że to coś da… No bo w rzeczywistości nie przynosi to oczekiwanych efektów.

Na jednym z moich warsztatów zadałem uczestnikom pytanie:

„Czy jest coś, czego nie robisz, by nauczyć się języka, a powinieneś?”

Zastanów się dobrze.

Ludzie często odpowiadali, że nie mają czasu na naukę gramatyki lub słówek.

Zadałem im jednak drugie pytanie:

„A skąd wiesz, że dokładnie to masz robić? Że przynosi to efekt?”

Ile znasz osób, które opanowały dobrze jakiś język, wkuwając słówka? Ja nie znam nikogo. Ale ludzie to robią, bo w szkole mówiono im, że powinni to robić. Często wierzymy ludziom na słowo i robimy coś, co nie przynosi żadnego efektu.

I wiesz co? Historia o liście, który przeczytała matka Edisona, też nie jest do końca potwierdzona… Choć jest bardzo inspirująca i mogła się przydarzyć, nie ma potwierdzenia w źródłach. Owszem, w jednym z wywiadów Edison przyznał, że w szkole uznawano go za niezbyt rozgarniętego i nie dawano mu większej przyszłości. To właśnie matka uczyła go, gdy w pewnym momencie porzucił szkołę, ale historia z listem mogła zostać przez kogoś zmyślona…

Jest piękna, więc zyskała ogromną popularność w Internecie, ale czy była prawdziwa? Pokazuje ona jednak, że często za barzdo ufamy w to, co mówią nam inni.

Zachęcam Cię zatem do tego, by nie ufać niczemu na słowo.

Sprawdzaj, szukaj rozwiązań, a jeśli coś nie działa, po prostu przestań to robić. Wcielaj w nauce języków prostą zasadę:

„Jeśli coś przynosi efekty, rób to częściej. Gdy coś nie daje oczekiwanych rezultatów, nie rób tego, nawet jeśli wydaje Ci się, że powinieneś to robić”.

Ważne jest także, żeby starać się szukać nowych rozwiązań i pomysłów na naukę. Większość ludzi poddaje się i traci motywację, bo nie wie, co ma robić. Brakuje im rezultatów, więc nauka przestaje sprawiać przyjemność. A przez to ciężko o regularność. Zamiast czerpać radość z poznawania języka, unikamy nauki. W niektórych przypadkach, żeby uspokoić nieco sumienie, uczymy się metodami szkolnymi, myśląc, że lepiej robić cokolwiek niż nic. Dużo lepiej jednak robić coś, co przynosi efekty. Zgodzisz się ze mną, prawda?

A zatem szukaj pomysłów na to, jak uczyć się skuteczniej. Rób to, co pomaga Ci robić postępy, a przestań robić to, co nie sprawia Ci przyjemności i nie daje żadnych efektów.

3. Chcesz robić wszystko od razu doskonale

Jakiś czas temu mój “językowy brat bliźniak”, poliglota z Brazylii Marlon Couto Ribeiro, występował w programie „Pytanie na śniadanie”. Razem z gośćmi z innych krajów opowiadali o swoich doświadczeniach w Polsce.

Pamiętam ten program doskonale, bo powiedział tam coś bardzo ważnego.

Marlon uczy języków od dawna i pracował jako lektor zarówno w Brazylii, jak i w Polsce z wieloma uczniami. Dostrzegł u naszych rodaków pewną cechę, która strasznie utrudnia nam osiągnięcie sukcesów w nauce języków. Nie wierzymy w nasze możliwości.

Często przychodzili do niego uczniowie, którzy twierdzili, że ich angielski jest na bardzo podstawowym poziomie, podczas gdy w rzeczywistości byli w stanie posługiwać się nim bardzo sprawnie. Porównywali się jednak niepotrzebnie z innymi i stawiali sobie czasem nierealne cele, przez co wydawało im się, że są dopiero gdzieś na początku drogi. A tak naprawdę radzili sobie świetnie.

Wielu z nas jest perfekcjonistami. Nigdy nie jesteśmy zadowoleni z tego, co robimy. Pamiętajmy jednak o jednym:

Doskonałość jest dzieckiem niedoskonałości.

Czy rozmawiałeś ostatnio z małym dzieckiem, które stawia pierwsze kroki w swoim rodzimym języku? Jeśli tak, zadaj sobie pytanie – czy mówiło ono bez błędów? Oczywiście, że nie. Źle odmieniało słowa, wahało się, zastanawiało. Nie czekało, aż nauczy się wszystkiego. Po prostu mówiło.

W szkole uczono nas, że liczy się tylko dobry wynik. Tylko piątki i szóstki oznaczają sukces. Oceny poniżej wiązały się z niedoskonałością. Życie nie jest jednak ani czarne, ani białe. Mówienie w języku obcym jest zawsze gdzieś pośrodku. Nigdy nie opanujemy go doskonale… Przecież nawet mówiąc po polsku robimy mnóstwo błędów, prawda?

Nie przejmuj się zatem tym, żeby osiągać doskonałość – zwłaszcza w bardzo krótkim czasie.

Idź za radą Kima Collinsa, który zdobywał liczne medale w lekkoatletyce:

„Skup się na ciągłym doskonaleniu umiejętności, a nie na osiągnięciu doskonałości”.

Pracuj nad postępami i nie martw się, jeśli coś nie pójdzie tak, jak trzeba. Więcej osiągniesz podejmując próby, z których większość zakończy się niepowodzeniem, niż nie robiąc nic, w oczekiwaniu na to, aż wszystko będziesz wiedzieć.

4. Boisz się krytyki innych, gdy zaczynasz mówić po angielsku

Strach przed popełnianiem błędów bierze się jednak nie tylko z „wrodzonego” pefekcjonizmu. Często stoi za nim nasze niskie poczucie własnej wartości i obawa przed krytyką.

Oczywiście tutaj także wiele można zarzucić szkole. Promuje ona współzawodnictwo i system oceniania, a nie współpracę. Zamiast uczyć się pomagać sobie nawzajem, uczymy się porównywać ze sobą i szufladkować, kto jest w czym lepszy.

Dużą rolę odgrywa też fakt, że nasze społeczeństwo jest nastawione bardzo krytycznie. Rzadko kogoś chwalimy. Najczęściej podchodzimy do wszystkiego negatywnie. Prawie nigdy nie mówimy od razu „tak”. Na każdą prośbę reagujemy automatycznie, mówiąc „nie”…

Wiem, wiem… Chcesz teraz odpowiedzieć: „Nie. To nieprawda. Nie masz tu racji’.

No cóż, takie myśli to najlepsze potwierdzenie, że tę rację mam, czyż nie?

Problem w tym, że języka nie da się nauczyć, jeśli nie podejmujemy prób skazanych często na niepowodzenie.

Aby opanować jakąś umiejętność musimy ćwiczyć na granicy błędu. Wzmacniają się wtedy połączenia nerwowe w mózgu, a my jesteśmy w stanie pewne rzeczy robić bardziej automatycznie.

Pamiętasz, jak uczyłeś lub uczyłaś się jeździć na rowerze? Czy od razu Ci się udało? Nie. Każdy z nas podejmował niezliczone próby, trzymał mocno kierownicę, ale nie był w stanie utrzymać równowagi. Po kilku lub kilkunastu próbach wszystko zaczęło wychodzić dużo łatwiej. Zaczęliśmy się uczyć umiejętności jazdy na rowerze, a w naszym mózgu automatyzowaliśmy odpowiednie ruchy i umiejętności.

Podobnie jest z językami.

Wiesz, jaki jest Twój największy błąd? Taki, że nie popełniasz błędów.

Nie przejmuj się zatem krytyką. Popełniaj błędy i ćwicz.

5. Porywasz się z motyką na słońce

Pamiętam dobrze moją pierwszą lekcję angielskiego. W szkole wszyscy uczyli się jeszcze wyłącznie rosyjskiego, ale w naszym kraju, na początku lat dziewięćdziesiątych, zapanowała moda na ten zachodni język. Wszystkim marzył się wyjazd do Stanów Zjednoczonych, robienie wielkiej kariery i luksusowe życie jak rodzina Carringtonów z „Dynastii”. Nauka angielskiego wydawała się kluczem do tej świetlanej przyszłości.

Uczyliśmy się w kilkunastoosobowej grupie, do której zapisane były dzieci i młodzież w wieku od 8 do 15 lat. Dziś to zupełnie nie do pomyślenia, ale wówczas nikt nie zwracał na to uwagi. Nie było jeszcze szkół językowych, więc gdy tylko pojawił się ktoś, kto znał język angielski i mógł udzielać prywatnych lekcji, wszyscy zapisywali na taki kurs swoje dzieci.

Na pierwszej lekcji poznaliśmy odmianę czasownika „to be”, a ja wróciłem do domu z wypiekami na twarzy. Spełniało się moje wielkie marzenie.

Włączyłem od razu telewizor z nadzieją, że zacznę rozumieć amerykańskie filmy w oryginale. Wsłuchiwałem się uważnie w głos aktorów przytłumiony zdaniami czytanymi przez polskiego lektora, ale okazało się, że zupełnie nic nie rozumiem. Jak to? Przecież chodzę już na angielski, miałem pierwszą lekcję…

Byłem bliski załamania.

Dopiero kilka miesięcy później zrozumiałem pierwsze angielskie zdanie w telewizji. Pamiętam to do dziś – małe dziecko szło po plaży szukając swojej mamy i wołało „Where are you?” Dziś jednak wiem, że nauka języka wymaga czasu. Oczywiście rzuceni na głęboką wodę jesteśmy w stanie nauczyć się pływać, ale dużo lepsze efekty przyniesie stopniowa nauka.

Nicholas Ludolph, Martin A. Giese i Winfried Ilg z Uniwersytetu w Tübingen w Niemczech przeprowadzili bardzo ciekawy eksperyment, którego wyniki potwierdziły teorie wielu innych naukowców. (więcej informacji o tym badaniu znajdziesz tutaj: http://www.biorxiv.org/content/early/2017/05/08/135095.full.pdf+html)

Podzielili oni uczestników eksperymentu na dwie grupy i dali im za zadanie nauczenie się umiejętności obsługiwania małej dźwigni balansującej wózkiem w wirtualnej rzeczywistości. Zadanie było trudniejsze, gdy badacze zwiększali współczynnik grawitacji. Celem ćwiczenia było wykonanie poprawnych powtórzeń przy najwyższej możliwej grawitacji.

Pierwsza grupa (CG) podejmowała próby od samego początku przy grawitacji na najwyższym poziomie.

W drugiej (GG) wskaźnik grawitacji był początkowo bardzo niski i był stopniowo zwiększany, gdy uczestnicy wykonywali już poprawnie zadanie na niższym poziomie trudności.

Na wykresie poniżej widać wyniki badania.

W grupie GG wszyscy uczestnicy nauczyli się utrzymywać równowagę wózka po niecałych 45 minutach, podczas gdy uczestnicy z grupy CG, którzy zaczynali od prób od razu na najwyższym poziomie trudności, byli w stanie wszyscy opanować tę umiejętność dopiero po 60 minutach.

Jaki płynie z tego wniosek?

Nie warto zaczynać od rzeczy trudnych. Powinniśmy stopniowo podnosić sobie poprzeczkę i wykonywać zadania, które stanowią dla nas wyzwanie, ale nie są jednocześnie zbyt trudne.

Pamiętaj, że potrzeba czasu na wykształcenie się odpowiednich połączeń nerwowych, które pozwolą nam zautomatyzować język obcy w mózgu, dzięki czemu będziemy mówić płynnie i rozumieć dobrze ze słuchu.

6. Unikasz wysiłku

Ludzie lubią popadać w skrajności. Albo biorą się za rzeczy zbyt trudne i szybko się poddają, albo szukają ułatwień i trzymają się kurczowo tej słynnej już „strefy komfortu”.

Bardzo często ludzie pytają się mnie, jak nauczyć się języka bez wysiłku. Dopytują się o jakieś magiczne metody, które pozwolą im nauczyć się angielskiego przez sen, najlepiej przez jedną noc.

Owszem, można osiągnąć świetne rezultaty w krótkim czasie, ale wymaga to pracy.

Jakiś czas temu organizowałem weekendowy kurs hiszpańskiego. Po dwóch dniach, a właściwie 10 godzinach nauki, moi uczniowie byli w stanie zaprezentować swoje umiejętności, wygłaszając krótką prezentację, w której opowiadali o sobie, o motywacji do nauki tego języka i swoich planach związanych z podróżą do Hiszpanii. Jeśli zastosujemy odpowiednie metody, jest to możliwe. Ale trzeba pamiętać, że wszyscy – i ja, i moi uczniowie – musieliśmy włożyć w to wiele wysiłku. Każdy z nas był wyczerpany po dwóch dniach warsztatów, ale jednocześnie niezmiernie szczęśliwy z osiągniętych efektów. Jeśli chcesz zobaczyć, jak wiele udało się nam nauczyć, możesz obejrzeć krótkie video tutaj.

A zatem pamiętaj, że choć stosując odpowiednie metody jesteś w stanie nauczyć się języka dość szybko, to nie ma drogi na skróty, jeśli chodzi o pracę, którą musisz wykonać. Podejdź do niej jednak mądrze. Rób to, co sprawia, że osiągasz pomału postępy, a nikt Cię nie zatrzyma.

Nie bój się też wyzwań i wysiłku. Otaczaj się ludźmi, którzy będą Cię motywować do działania. Pamiętaj zawsze piękne słowa, które wypowiedział poeta Rumi: „Niech twoje życie stanie w ogniu. Szukaj ludzi, którzy będą podsycać twoje płomienie”.

Podsumujmy, dlaczego masz trudności, by mówić po angielsku

Dlaczego do tej pory nie udało Ci się nauczyć mówić płynnie po angielsku i co z tym zrobić?

Nie uczysz się tak, by rozwijać w pełni oba rodzaje pamięci. Skupiasz się tylko na nauce przywoływania słówek i reguł z pamięci, a nie na pamięci proceduralnej. Musisz zatem wprowadzić takie elementy w swojej nauce, które pozwolą Ci rozwijać umiejętność budowania zdań w języku obcym.

Nie wiesz, jak się uczyć, przez co wykonujesz ćwiczenia, które nie przynoszą zupełnie efektów. Przestań robić to, co nie jest skuteczne. Poszukaj takich rozwiązań i pomysłów na naukę, które pozwolą Ci robić widoczne postępy.

Unikasz mówienia, bo chcesz mówić bez błędów. Wyrzuć swój perfekcjonizm do kosza. Zacznij mówić po angielsku i nie przejmuj się błędami. Skupiaj się na tym, by stopniowo doskonalić swoje umiejętności, a nie na tym by od razu mówić biegle.

Boisz się krytyki, która spadnie na Ciebie, gdy popełnisz błąd. Zastanów się, z czego to wynika. Może masz niskie poczucie własnej wartości? Nie martw się. Im więcej błędów popełnisz, tym szybciej osiągniesz wymarzony cel. A zatem mów i nie zwracaj uwagi na to, czy mówisz poprawnie.

Rzucasz się na zbyt głęboką wodę. Ucz się stopniowo. Buduj krok po kroku swoje umiejętności. Nie musisz od razu wygłosić po angielsku trzygodzinnego wykładu o astrofizyce, prawda? Wystarczy, że zaczniesz od prostych dialogów na podstawowe tematy. Opanuj je dobrze i podnieś poprzeczkę.

Nie chcesz się wysilać. Unikasz nauki. Nie tędy droga.

Jak przełamać więc bariery językowe?

Musisz zabrać się do pracy. Rób to jednak mądrze. Poznaj siebie, to, co sprawia Tobie przyjemność i co jest w Twoim przypadku skuteczne. Tylko wtedy będziesz w stanie zrobić krok naprzód.

A jeśli potrzebujesz pomocy i chcesz uczyć się razem z nami i dzięki technikom, które pozwolą Ci przełamać bariery, zacząć wreszcie mówić po angielsku, zapraszam Cię do zapisania się na nasz kurs on-line, który trwa 3 miesiące i pomoże Ci wreszcie przełamać się i zacząć mówić po angielsku.

Szczegółowy opis kursu znajdziesz tutaj.

Życzę Ci sukcesów na drodze w pracy nad angielskim.

Pozdrawiam,
Konrad Jerzak vel Dobosz

PS. Poniżej znajdziesz niektóre opinie dotychczasowych kursantów, którzy przeszli przez nasz kurs W 90 dni dookoła angielskiego.

Co sprawiało mi największy problem, zanim zapisałam się na kurs: Jedynym problemem dla mnie była specyficzna brytyjska wymowa niektórych słów.

Co skłoniło mnie do zapisania się na kurs: Chciałem zacząć naukę języka jednak nie miałem do tego motywacji. Zapisanie się było impulsem a skłoniła mnie łatwość zapisu na kurs jak i samej nauki.

Co najbardziej podobało mi się na kursie: Najbardziej spodobało mi się to jak niepostrzeżenie język zaczął wchodzić mi do głowy. Skupiłem się na zaliczaniu fiszek i nagle zacząłem rozumieć bardzo dużo słów i zdań

Jak oceniam efekty nauki po 3 miesiącach: W trakcie kursu byłem za granicą na wyjeździe. W porównaniu do wcześniejszych wypadów zauważyłem większą łatwość w porozumiewaniu się z otoczeniem

Piotr Uśniacki

Problemy przed rozpoczęciem kursu: Rozumienie ze słuchu, czasem też sprawiała mi problem konstrukcja długich zdań i szyk w zdaniu.

Co skłoniło Cię do zapisania się na ten właśnie kurs? Długo uczyłam się sama, mimo wypracowanej systematyczności (może zbyt mało czasu poświęcałam 15-45 min. dziennie) nie zadowalały mnie efekty. Uczyłam się codziennie i miałam przekonanie, że ciągle jestem na poziomie dla początkujących. Sama układałam sobie plan powtórek i chyba nie był zbyt trafiony. Trafiłam na stronę „Sekrety poliglotów” – zainteresowałam się, kupiłam przewodnik „Przełam się i mów” – skorzystałam z wielu cennych rad i odkryłam, że część podanych w nim metod wypracowałam u siebie intuicyjnie (zajęło mi to jednak sporo czasu). I wiedziałam już, że trafiłam w najbardziej odpowiednie dla mnie miejsce, gdzie metoda nauczania będzie doskonale pasowała do moich potrzeb i stylu uczenia się. Nie miałam żadnych wątpliwości, co do podjęcia nauki na kursie.

Co podobało Ci się na kursie? Możliwość rozplanowania pracy w ciągu całego dnia. Wyraźny podział w aplikacji na nowy materiał i powtórki pozwalał na właściwe gospodarowanie czasem. Jeśli na powtórki wykorzystywałam każde najmniejsze odcinki czasowe pomiędzy innymi czynnościami, to na nowy materiał mogłam przeznaczyć więcej czasu. Lubię pracować sama, ale i konsultować się z innymi, jeśli mam problem czy wątpliwości. Możliwość zadawania pytań przy każdym zdaniu. Szczegółowe instrukcje, jak pracować z nowym materiałem – filmik z Konradem. W przypadku tłumaczeń z polskiego na angielski bardzo pomocny był dosłowny zapis zdania do tłumaczenia. Początkowo trochę się z tym gubiłam, ale później zadziałało świetnie. Ciekawe zadania do pracy w grupie i samodzielnie. Mimo, że kurs odbywał się zdalnie mam miłe odczucie przynależności do grupy i opieki dobrego fachowca.

Jak oceniasz efekty po zakończeniu kursu? Bardzo cieszyła mnie decyzja o rozpoczęciu kursu i wiem, że była właściwa. Nauka sprawiała mi radość i satysfakcję. To był pracowicie i miło spędzony czas. Ostatnio obejrzałam film z angielską ścieżką dźwiękową, bez napisów. Moje rozumienie bardzo się poprawiło. Piszę lepiej, łatwiej zapamiętuję zwroty. Nabrałam pewności, że mogę dobrze nauczyć się języka. Będę kontynuować naukę i pewnie nie skończy się na jednym języku, ale będą też kolejne.

Dorota Gill Tarnowska

Uczyłem się w różny sposób ale... wciąż miałem poczucie że nic nie umiem. Bałem się rozmowy z obcokrajowcami.

Co skłoniło Cię do zapisania się na ten właśnie kurs? Osoba Konrada. Skoro On nauczył się tylu języków to znaczy że wie jak to robić.

Co najbardziej podobało Ci się na kursie? Mini wyspy. Po pewnej porcji nauki szukanie sposobów na odpowiedzi na codzienne pytania sprawiało że nabierałem pewności siebie w budowaniu wypowiedzi. Wspierałem się słownikiem a czasem translatorem ale kiedy udało mi się wyczerpująco odpowiedzieć na pytanie Globotta miałem wielką satysfakcję. 😉

Przede mną wyjazd wakacyjny w miejsce gdzie nie będzie polskiego rezydenta. Będę mógł powiedzieć po powrocie czy dałem sobie radę 😉 Najważniejsze jednak jest to że nie czuję zbyt dużego lęku. Nauczyłem się rozumieć wypowiedzi innych i budować proste odpowiedzi na pytania 😉

Zbigniew Kaliński

Języka angielskiego uczyłam się dawno temu, ale ponieważ przez wiele lat nie miałam z nim styczności to praktycznie go zapomniałam.

Do kursu skłoniło mnie coraz częstsze i dłuższe podróże do innych krajów, w których język angielski jest bardzo przydatny. Ważną motywacją dla mnie były i są moje dorosłe dzieci, które mieszkają poza Polską – chciałam im zrobić niespodziankę i komunikować się po angielsku, kiedy ich odwiedzam. Ponadto lubię być niezależna podczas moich podróży. Szukałam kursu, z którego będę mogła korzystać przy moim trybie życia – kurs internetowy był dla mnie świetnym rozwiązaniem. Przed zapisaniem się na kurs angielskiego kupiłam dostęp do kursu „Przełam się i mów” i po przerobieniu go nabrałam pewności, że to jest dobry wybór. Zaufanie do prowadzącego jest dla mnie podstawą mojej decyzji.

Kurs wymaga regularności i przerabiania (najlepiej codziennego) regularnie „dawkowanych” materiałów – fiszek, zadań specjalnych... Ważne było wsparcie i dostęp do prowadzącego Konrada. Podczas kursu byliśmy podzieleni na małe 8-10 osobowe grupy - to bardzo pomaga w nauce, szczególnie wtedy, gdy jej uczestnicy są zaangażowani w naukę języka – wspólne wykonywanie zadań i wsparcie daje dodatkową motywację.

Dzięki kursowi dużo więcej rozumiem z rozmów w j. angielskim i sama potrafię tworzyć wiele zdań 🙂 Oczywiście to dopiero początek, muszę „ćwiczyć” angielski dalej w praktyce i już z niecierpliwością czekam na powstanie kolejnego poziomu kursu. W międzyczasie zapisuję się na hiszpański, bo to drugi język, który nie tylko mi się podoba, ale i bardzo mi się przyda – uwielbiam ciepłe klimaty (pisząc te słowa jestem właśnie w Sewilii)

Hanna

Przed kursem nie byłam w stanie wykrztusic z siebie slowa po angielsku, a teraz nie uciekam od rozmowy i zawsze staram się dogadać i nie mam już stresika. Nigdy nie mialam tego jezyka w szkole, a tylko na kursy chodzilam i nic konkretnego sie nie uczylam, a tu jest spora roznica w nauczaniu ale trzeba chciec i sie tez troche zorganizowac czasowo.

Przejrzyste zasady uczestnictwa w kursie, jego forma i przystępność cenowa.

Możliwość osluchania sie z językiem to jest super sprawa, a nauka z fiszkami i wyspy fajnie uzupelniaja kurs.

Po 6 tygodniach nauki jest juz tego bardzo duzo do powtarzania ale juz wtedy zauważysz, ze cos zmieniło. Ja juz po 3/4 tygodniach rozmawialam na poz.A1 bez jakis obaw, ze co będzie jak cos źle powiem. Ten kurs daje dużo pewności siebie i mysle, ze obecnie osiągnęłam poz.A2 gdyz ostatnie 3 tygodnie odpuscilam troche kurs ze wzgledow czasowych ale wszystko nadrobie.

Weronii

Co sprawiało mi największy problem, zanim zapisałam się na kurs: Zanim zaczęłam kurs moimi głównymi problemami w języku angielskim była wymowa i słuchanie ze zrozumieniem wypowiedzi.

Co skłoniło mnie do zapisania się na kurs: To moja następna przygoda z językiem na kursie u Konrada. Podoba mi się metoda uczenia się całych zdań ze słuchu i wymowy. W poprzednich edycjach uczyłam się języka niemieckiego i rosyjskiego.

Co najbardziej podobało mi się na kursie: Bardzo ciekawa forma nauki, która pomija nudne wkuwanie słówek. Zdania, które poznałam są praktyczne i można je wykorzystać w życiu codziennym. Ciekawą formą ćwiczenia są "wyspy" językowe. Pomagają w momencie, gdy się zgubię, albo zapłaczę. Innym ciekawym pomysłem jest odwrócenie ról z bycia słuchaczem na tego, który zadaje pytania. Poprzez zadawanie pytań to ja kieruję rozmową i mogę wykorzystać moje wyspy . 🙂 Podobała mi się możliwość wyboru nauki fiszek. Mogłam uczyć się wszystkiego jak leci, albo podzielić naukę na nowe fiszki i później wrócić do powtórek.

Jak oceniam efekty nauki po 3 miesiącach: Po trzech miesiącach codziennego wsłuchiwania się w angielskie zdania, zaczynam lepiej rozumieć mówiących :). Dodatkowym bonusem jest odkrycie szyku zdania. Jakoś tak naturalnie w większości przypadków wiem, gdzie jakie słówko powinno się znaleźć. Rewelacja!

Agnieszka B.

O autorze

Konrad Jerzak vel Dobosz

Autor książki "Sekrety poliglotów", poliglota, uczestnik programu "The Brain -
Genialny umysł", w którym był testowany ze znajomości 14 języków obcych; jeden z organizatorów warsztatów językowych odbywających się od 2014 r. w Polsce.

  • genialne! absolutnie się zgadzam i tekst można odnieść do każdej sfery życia właściwie 😀 pozdrawiam ciepło i dziękuję, że ktoś to napisał

  • Ja też nauczyłam się mówić dzięki nauce języka angielskiego METODOĄ Dziecka, bardzo naturalna metoda pozwalająca się otworzyć. W końcu mogłam zapomnieć o nauce z listy słówek i pamięcowiej gramatyki. Warto podchodzić do nauki praktycznie 🙂

  • {"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
    Subscribe to get the latest updates
    >
    %d bloggers like this: